sobota, 26 kwietnia 2014

Baran

"Różni bywają ludzie. Nie ma lepszych i gorszych, wszystko jest tylko umowną kwestią. Dla mnie Ty jesteś dobra. Zostanę u Twego boku do samego końca."
Baran

     Cisza. Spokój. W ciemnym pomieszczeniu słychać tylko prawie niedosłyszalne bulgotanie, dochodzące z kilku zbiorników wypełnionych przezroczystą, lekko niebieską mazią o żelowatej konsystencji. W jednym z nich znajdowało się coś jeszcze. Drobne ciałko małego dziecka owiniętego przeróżnymi rurkami. Miało lekko uchylone oczy. Nie bardzo zdawało sobie sprawę z tego, co działo się wokół niego. Otaczający go świat zdawał się być mało rzeczywisty. A jednak i tak znacznie przyjemniejszy od tego co pamiętało ze swojego życia.
-Nie, Lamy! - drzwi z hukiem zostały otworzone, kiedy to przez próg przeszła kobieta w białej szacie. Miała energiczny krok. Obcasy jej butów wydawały rytmiczne stukanie, kiedy przemierzała pomieszczenie.
-To mój królik! - krzyknęła druga postać, której nie było widać, gdyż znajdowała się w cieniu pierwszej. Była zła. Wściekła. Ktoś ośmielił się wtrącić w to, co robiła. - Nie możesz go odłączyć! - zasłoniła swym drobnym ciałem dostęp do dużego komputera, pełnego monitorów, oraz klawiatury zajmującej całe biurko. Na ekranach wyświetlały się bliżej niezrozumiałe informacje dla kogoś całkiem niewtajemniczonego.
-Mogę. Już nie jest twoim eksperymentem. - odepchnęła osobę wyglądem przypominającym dziecko.
-Niby dlaczego?! Jest tylu innych więźniów! Możesz sobie wybrać każdego - poderwała się z podłogi - ona była w klatce przez tyle czasu. Dlaczego wcześniej jej nie wzięłaś skoro jest ci potrzebna?! - Zirytowana Lamy wykrzykiwała każde swoje pytanie. Pomimo wcześniejszego wylądowania na podłodze ponownie chciała przerwać silniejszej kobiecie. Zasłoniła dłonią klawiaturę - Powiedz mi! - zażądała.
-Jako jedyna nadaje się do tego, aby zostać pośród nas - odpowiedziała nawet nie patrząc na osobę odpowiedzialną za wszystkie eksperymenty. Kobieta odgarnęła za ucho kosmyk dłuższych brązowych włosów. Na nosie miała okulary. Trójkątna grzywka. Ostre rysy twarzy, usta zaciśnięte w linijkę i przeszywające spojrzenie ciemnych oczu. To wszystko sprawiało wrażenie, że przypominała wyglądem drapieżnego ptaka.
-Zostać?! - młodsza dziewczyna była zdruzgotana. Zatoczyła się do tyłu odsuwając dłoń od klawiatury. - To coś ma zostać z nami? - spytała z niedowierzaniem.Nie wyobrażała sobie, żeby ktokolwiek ze świata zewnętrznego. Zwykłe małe dziecko, które najprawdopodobniej nie miało żadnych szans na przeżycie badań, którym miało zostać poddane. Z toku wypowiedzi można było jednak zorientować się jakiej było płci, dziewczynka.
-Tak. Nie rób takiej zdziwionej miny. Dobrze wiedziałaś, że to w końcu nastąpi. Od dawna dyskutowaliśmy na ten temat. To najlepsze rozwiązanie, abyśmy my mogli być wciąż w ukryciu.
-Przecież zawsze mogę nas przywrócić do życia! Nie potrzebujemy pomocy kogokolwiek innego, a tym bardziej zwykłego śmiertelnika!
-Żaden z twoich demonów się nie nadaje. Koniec dyskusji - posłała lodowate spojrzenie w kierunku Lamy. - Zwolnić blokady. Wypuścić e2798x9 - rzuciła komendę. Mechanizm nie protestował. Powoli opróżnił zbiornik, w którym znajdowała się mała istota. Opadała ona coraz niżej, aż jej stopy dotknęły podłogi. Kolejne rurki odłączane były od ciała. Był to proces niezwykle bolesny. W oczach dziecka pojawiły się łzy. Dusiła się aparatem, który został wciśnięty do jej gardła. W końcu jednak i ta część urządzenia została zabrana. Dziewczynka zakrztusiła się i zatoczyła. Po chwili pochyliła i zwróciła zawartość swego żołądka.
-Obrzydliwe. Naprawdę chcesz by taki ktoś jak ona tu został?
-Jeśli ci się nie podoba, zawsze możesz odejść. Nie jesteś jedyną osobą, która umie obsługiwać ten system - złośliwa uwaga zamknęła usta niższej dziewczyny. Kobieta podeszła do słaniającego się na nogach dziecka. - Stań prosto - poleciła, umieszczając palec wskazujący pod jego brodą i zmuszając do tego, aby uniosło głowę.- Jak ci na imię?
-Ikaris... - wyszeptało przestraszone.
-Od dziś jesteś moim sługą. Jestem twoją panią, Lady Kyouka i tylko w ten sposób możesz mnie tytułować. Zapamiętaj to sobie, bo nie będę się więcej powtarzać.
-Tak... tak, moja pani - natychmiast się poprawiła czując jej nieprzyjemne spojrzenie i paznokieć wbijający się w skórę. Cicho załkała. Nie podobało jej się to. Czuła się zagubiona. Ostatnie, co pamięta, to ciemna klatka i krzyki innych osób. A wcześniej... nie wie. Wszystko, co było wcześniej zostało wymazane.
-Będziesz wykonywać każde wydane przeze mnie polecenie.
-Tak jest, moja pani...
-Będziesz szpiegować i zabijać. Oszukiwać, kraść, poświęcać wszystko co masz, dla naszego "domu".
-Tak jest, moja pani - odpowiadała za każdym razem.
-Bardzo dobrze. Idziemy - Kobieta na tyle gwałtownie zabrała rękę, że pozostawiła skaleczenie na podbródku dziecka. Dziewczynka wahała się tylko przez moment, a potem podreptała za zupełnie nową jej osobą.

-Na co czekasz? - ostry ton głosu przeciął powietrze i dobiegł do uszu dziecka ubranego w workowatą tunikę. - Co ci powiedziałam na początku?
-Będę szpiegować i zabijać. Oszukiwać, kraść i poświęcać wszystko, co mam dla naszego "domu" - wyrecytowało dziecko drżącym głosem. Stało teraz z wysoko uniesiona ręką, z mieczem w dłoni, nad przestraszonym mężczyzną. Cały był oblepiony krwią. Bał się. Był przerażony. Uciekł do kąta i tam ukrył głowę w ramionach. Nie miał gdzie dalej iść. Został złapany.
-Nie wahaj się. Po prostu to zrób - naciskała, bezwzględna Lady Kyouka.
-Ja...- ręka jej zadrżała. Na moment zamknęła oczy. Strach. Tylko to czuła mając świadomość, że musi pozbawić życia inną istotę.
-Już.
Pokręciła gwałtownie głową. Nie potrafiła. To było zbyt trudne.
-JUŻ TY PIEPRZONY BACHORZE, ALBO SAMA ZGINIESZ! - zagrzmiała gniewnie. Tym razem zadziałało. Z krzykiem, dziecko opuściło gwałtownie miecz starając się odciąć głową człowiekowi. Ostrze jednak było tępe. Ze zwężonymi źrenicami, nieustannym odgłosem rozpaczy i bezradności, złapała rękojeść w obie rączki i raz po raz uderzała w jakimś obłąkaniu odrąbując coraz bardziej głowę od reszty ciała. Gdy ta wreszcie odpadła i poturlała się na drugi koniec pomieszczenia, ręce dziewczynki zaczęły drżeć i w końcu wypuściła broń, która z cichym łoskotem odbiła się od kamiennej posadzki. Opadła na kolana i uniosła głowę do góry. Wydała z siebie rozpaczliwy, długi krzyk, a po twarzy spływały łzy.
Kyouki to nie ruszało. Prychnęła. Nauka tego dziecka nie będzie łatwa. Opiera się. Lecz nadawała się lepiej niż ktokolwiek inny do tej pracy.
-Nagroda dla ciebie - rzuciła coś w kierunku Ikaris. - Jest twój. Od teraz będzie pomagał ci w twoich zleceniach.
Podniosła z ziemi srebrny kluczyk. Czemu to miało służyć? Pociągnęła nosem. Obraz jej się rozmazywał. Otarła łzy ręką. Chwiejnie podniosła się na nogi. Pobiegła za swą panią zostawiając martwe ciało, a obok zwykły prosty miecz o tępym ostrzu.

-Otwórz się Gwieździsta Bramo Barana - dziewczynka wypowiedziała słowa czytając je z księgi, którą znalazła na jednej z licznych półek. Minęło kilka dni odkąd wykonała polecenie swej pani. Teraz uspokoiła się na tyle, aby poznać tajemnicę przedmiotu, który otrzymała. Choć nie najlepiej poznała sztukę czytania, udało jej się odnaleźć odpowiednie informacje. Teraz powietrze wokół klucza zalśniło. Zasłoniła oczy, światło ją raziło.
-Przybyłem na twe wezwanie - usłyszała. Przestraszona upuściła księgę i odskoczyła kilka kroków do tyłu. Bardzo się bała. Głos uwiązł jej w gardle, gdy dostrzegła mężczyznę o baranich rogach. Miał śniadą cerę, lekko falujące brązowe włosy do ramion, lekki zarost, czekoladowe miłe oczy. Potężnie zbudowany. Widziała jego odkryty tors, tylko częściowo zakryty baranią skórą narzuconą na plecy. Był dużo od niej większy. Z łatwością mógł ją zniszczyć. A mimo to... pochylił się i podniósł książkę, która wciąż była otwarta na stronie, którą czytała. - Jesteś Kluczniczką, prawda? - zagadnął podchodząc bliżej i kucając przy dziecku. Pokiwało nerwowo głową. - Już dobrze... nic ci nie zrobię - położył dłoń na jej krótkich, postrzępionych jasnych włoskach.- Udało ci się mnie przywołać, jesteś bardzo zdolna. Powiesz mi jaki jest następny krok po przywołaniu Zodiaka? - spytał łagodnie.
-Podpisać umowę... - odpowiedziała cichutko.- Czy zechcesz zawrzeć ze mną pakt? - spytała nieśmiało.
-Z przyjemnością - oddał jej książkę- Jak ci na imię?
-Ikaris. Ikaris Soliere - już spokojniejsza spoglądała się w przyzwaną przez siebie postać.
-Mnie zwą Jewel, Baran - przedstawił się. - Będę na każde twoje wezwanie. Pojawię się bez żadnych problemów za każdym razem, gdy otworzysz moją bramę. Jesteś moją panią, a ja twym sługą - ujął jej rączki - lecz jestem też twym przyjacielem i nie masz powodu się mnie obawiać - Na twarzy osobnika pojawił się łagodny uśmiech. Nie rozumiał czemu to dziecko zostało jego nowym panem. Nie wnikał w to. Czuł jednak, że nie jest ono złe. Bało się. Trafiło do dziwnego miejsca. Lecz wystarczyło zyskać jego zaufanie, aby zostać dobrymi towarzyszami w przyszłych zleceniach.
-Ale to oznacza, że będziesz musiał ze mną robić różne straszne rzeczy - skuliła się - przeczytałam, że Zodiak może się zbuntować...
-Nie zrobię tego, obiecuję ci to - zapewnił przytulając ją do siebie. Przymknął oczy. Jego czas się skończył. Zniknął zostawiając po sobie kluczyk w dłoniach dziewczynki. Zacisnęła piąstki i przyciągnęła je do klatki piersiowej. Po policzku spłynęła pojedyncza łza. Przez tą jedną chwilę poczuła się lepiej. Zagubiona, lecz z jedną osobą u swego boku, która prawdopodobnie stanie się w przyszłości kotwicą, dzięki której nie zatraci się w obłąkaniu.


"Przyjaciel, którego nigdy nie skrzywdzę. Dzięki niemu jestem dzisiaj tu i teraz. Był oparciem wtedy, gdy najbardziej tego potrzebowałam."

Ikaris